 |
|
Autor |
Wiadomość |
Natkaa
Administrator
Dołączył: 06 Kwi 2016
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska
|
Wysłany: Śro 12:29, 06 Kwi 2016 Temat postu: (Fan Fiction) Zbuntowani-Dalsze losy |
|
|
Prolog
„Nadie sabe lo que tiene, hasta que al final lo pierde”
- Naprawdę nie wiesz, co oni wymyślili? - Roberta Bustamante spojrzała na siostrę z napięciem. Następnie pokręciła głową i nachyliła się nad znajdującym się w wózku synkiem. Podając Mii kolejno kilka grzechotek, butelkę z niedopitym mlekiem i kocyk wyciągnęła chłopca i usadowiła go sobie wygodnie na biodrze.- Są razem już dziesięć lat a nadal zachowują się jak dwójka nastolatków. Nigdy nie wiadomo, co właściwie strzeli im do głowy.
- Tata był przez telefon bardzo tajemniczy. Powiedział, że chcą nam coś zakomunikować. – Odpowiedziała Mia i z czułością pogłaskała siostrzeńca po policzku. Maluch uśmiechnął się z zawstydzeniem i wtulił w policzek mamy.
- Jesteś dziś jakaś poważna…- Zaczęła Roberta. –Coś się stało? Gdzie Miguel?
- Wszyscy czekają już na nas w salonie, chodźmy.-Powiedziała szybko dziewczyna, w tym momencie przerwał im głośny tupot trzech par stóp. W salonie pojawili się kolejno Dulce, Chris i Rita. Roześmiani rzucili się w kierunku Mii.
- Ciociu! Mia! Pokażemy ci, co zrobiliśmy! Chodź prędko! -Przekrzykiwali się jedno przez drugie.
- Zaraz, a ja nie mogę zobaczyć?! Ktoś tu się nie przywitał! -Upomniała się Roberta. Rita posłusznie oderwała się od Mii, po czym wtuliła się w drugą ze starszych sióstr i pocałowała w stópkę siostrzeńca.
- Cześć, nie wiesz, co twoi stuknięci rodzice znowu wymyślili? -Zapytała Roberta. Mia spojrzała na nią z naganą. Ośmiolatka zaśmiała się wesoło, po czym pokręciła przecząco głową.
- Wy dwójka-Zwróciła się Bustamante do roześmianych Dul i Chrisa.- Gdzie zgubiliście tatę?
- Siedzi sobie na tarasie… - Zaczął Chris, po czym otrzymał od siostry siarczystego kopniaka w kostkę.
-Mhm. Siedzi…
-No tak.
- I zapewne znowu pali? -Roberta z irytacją zwróciła oczy ku niebiosom.
- Tak.-Zgodził się Chris.-Ale to tajemnica. Ała! Mamo, ona mnie ciągle bije. Możemy ją wywieźć do lasu?
- Pogadamy o tym potem. –Ucięła krótko kobieta, po czym wymijając dzieci spytała jeszcze.-Co jedliście na obiad?
- Hamburgery, mniaaaam! -Zawołał chłopiec. Dulce spojrzała na braciszka, po czym klepnęła się w czółko z westchnieniem
- Głupku, wygadałeś wszystkie tajemnice! -Warknęła, po czym klepnęła bliźniaka w plecy.
- Wy dwójka proszę się uspokoić. Ale już. – Powiedziała Rob głosem nieznoszącym sprzeciwu.- Inaczej poproszę Petera, by zamknął was w składziku. Zrozumiano? Biegnijcie do góry, zawołamy was, gdy zaczniemy jeść.
Cała trójka pokiwała ochoczo głowami, po czym rzucili się ku schodom przekrzykując się jak zwykle.
- Widzisz, prosiłam go żeby przygotował im po szkole coś normalnego, a on znowu karmi ich śmieciami, podczas gdy ja ganiam z małym po lekarzach. Oszaleje.-Poskarżyła się Roberta. Sprawnym ruchem pokołysała zniecierpliwionego synka, który zaczął marudzić, po czym spojrzała na siostrę. Ta patrzyła gdzieś przed siebie nieobecnym wzrokiem.
- Na pewno wszystko ok? -Zapytała zatroskana.-Dobrze się czujesz?
- Tak. Na pewno. Po prostu ci zazdroszczę.
- Och Mia, wszystko się ułoży.-Rob podeszła do Arango przytulając ją mocno do siebie.
- Już. Ok. Chodźmy. Czekają na nas.
Rodziny Mii Arango Colluci i Roberty Bustamante Reverte liczyły sobie aż piętnaście osób. Wśród nich Marina i Martin Reverte. Ci poznali się przed dziesięcioma latami, podczas pamiętnego zakończenia roku w EVS. Minęło jeszcze kilka lat, zanim zrozumieli że łączy ich miłość. Wcześniej oboje pochłonięci nadrabianiem czasu z córkami zupełnie tego nie zauważali.
Byli Alma i Franko, wraz z ośmioletnią Ritą, Jose, Teo i pięcioletni Merlin, którzy obecnie przebywali z wizytą u jego rodziców, a także Roberta i Diego- Ci zasilili drzewo genealogiczne aż w trójkę pociech, co sprawiło, że Roberta zamieniła się z hałaśliwej i szalonej nastolatki w… jeszcze bardziej hałaśliwą i szaloną mamę.
I tylko Oni, Mia i Miguel wciąż byli we dwójkę. Ich małżeństwo trwało już ponad siedem lat i sporo przeszło. Teraz siedzieli obok siebie, jednak oboje nieobecni wpatrywali się w milczeniu w rodzinie.
- No, Santiago, idź do chrzestnych.-Roberta z uśmiechem wcisnęła Miguelowi synka. Ten ochoczo przejął malucha wciąż unikając wzroku żony. Na widok męża trzymającego w rękach dziecko, Mia poczuła jak zaczynają jej drżeć mięśnie w ciele. I pomyśleć, że gdyby nie pech, który ich prześladował mogli być szczęśliwi jak wszyscy.
- Dobrze.-Roberta usiadła obok męża, skradając mu całusa i zwróciła się do rodziców.. - Co właściwie chcecie nam powiedzieć?
- Nie tylko my mamy wam coś do powiedzenia. Mia przez telefon mówiła, że też chcą nam powiedzieć z Miguelem. - Małżeństwo aż podskoczyło nieznacznie na te wzmiankę.
- Zamieniamy się w słuch-Zawołał Diego. Rodzina skupiła wzrok na Almie i Franko.
- Więc… właściwie – Zaczęła Alma.- Mieliśmy wam powiedzieć potem, ale… Znów zostaniemy rodzicami!
W salonie zawrzało. Roberta, Diego, Marina i Martin kolejno rzucili się by uściskać małżeństwo. Oboje promienieli ze szczęścia i byli bardzo wzruszeni. Mia zacisnęła obydwie pieści aż pobielały jej kostki. Poczuła jak robi się jej duszno i nie dobrze. Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się na siłę.
-Mamo, Alma, to cudownie. Tak bardzo się cieszę…
- Nooo, to teraz czekamy na następną dobrą wiadomość! -Ponagliła rodzina, patrząc wyczekująco na małżeństwo.-Co dobrego chcecie nam powiedzieć?
Znowu wzięła głęboki oddech, zmuszając się do działania. Wstała na dygoczących nogach, napotykając spojrzenie męża. W jego smutnych oczach napotkała dość sprzeczne emocje. Smutek, strach i coś w rodzaju zawodu. Mężczyzna przez moment chciał ją powstrzymać, jednak po chwili z rezygnacją przeniósł wzrok na Santiago. Mia poczuła jak nie może wydusić słowa.
-No dalej, co się dzieje? -Zapytał z uśmiechem Franko.
- Rozwodzimy się.-Powiedziała nagle bez emocji Mia. W salonie zapadła całkowita cisza.
- Przepraszam.-Powiedziała już ciszej po krótkiej chwili, po czym wybiegła z pomieszczenia pozostawiając rodzinę w szoku.
Część pierwsza
„ …Más vuelvo a caer
cuando pienso en Ti.
No soy nada sin ti... ”
-CO WY WŁAŚCIWIE WYPRAWIACIE?!-Roberta Bustamante po raz setny tego wieczoru przemierzyła patio rezydencji państwa Colucci. Następnie zatrzymała się wściekła i oskarżycielsko wycelowała palec w stronę swojej przyrodniej siostry. –Należy się wam solidny ochrzan.
Stała milcząc. Kamienna twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zniecierpliwiona Roberta jeszcze chwilę patrzyła na siostrę z wyczekiwaniem, jednak ta nie odezwała się ani słowem. Tylko patrzyła, czym doprowadziła Robertę do jeszcze większej irytacji. Dziewczyna zamaszyście odwróciła się na pięcie i kolejny raz przemierzyła patio. Trzymany na jej rękach synek zaśmiał się wesoło nieświadom ciężkiej atmosfery, jaka panowała.
-Roberta, przestań. Przecież wiesz, że to już dawno nie ma sensu.-Odezwała się nareszcie Mia przygaszonym głosem.
-Dwa miesiące temu trzymaliście do chrztu mojego syna. Myślałam, że powierzam go dwójce odpowiedzialnych ludzi. Że RAZEM zajmiecie się nim, gdy ja i Diego nie będziemy mogli.
-Nie widzę związku… Oczywiście, że zajmiemy… a w ogóle, o czym ty gadasz? -Nie wiem, przejedzie mnie autobus, zginę marnie w wypadku lotniczym!
-Roberta, to nie jest śmieszne.-Mia z irytacją przewróciła oczami.-Poza tym ustaliliśmy z Miguelem, że nasze rozstanie nie odbije się negatywnie ani na naszej rodzinie ani na zespole.
`-O nie, dziękuje. Już to przerabialiśmy. Z Sabriną. Pamiętasz? Atmosfera wokół Was była tak gęsta, że można było ją rwać na strzępy. Mnie nie można się denerwować. Ja już dawno jestem znerwicowana.
Bustamante odłożyła coraz mocniej wiercącego się syna na podłogę. Chłopiec stanął na nóżki i zrobił kilka nieporadnych kroczków, po czym upadł na pupkę wydając z siebie wesoły gruchot. Na ten widok kobieta mimowolnie się uśmiechnęła. A potem nagle usłyszała cichy szloch. Podniosła wzrok i ujrzała siostrę w całkowitej rozsypce. Patrzyła na Santiago wyraźnie poruszona.
Tak. Kochała go. To naturalne. Ale obecność chłopca szczególnie ją bolała. Rob nagle zrozumiała jak bardzo w tym momencie cierpiała Ona. Tyle lat oczekiwań, marzeń, planów i nieudanych prób. Aż w końcu wspólny cud. Ich dzieci. Santiago i Felipin. Wspólne oczekiwania i radość, która dla jednej z nich zamieniła się w piekło. A gdyby wtedy to jej zabrakło szczęścia...? A gdyby to ona i Diego byli poddani tak okropnie ciężkiej próbie? Czy ona w ogóle kiedyś potrafiłaby żyć własnych dzieci ?
-No już...- Szepnęła podchodząc do siostry i porywając ją w ramiona- W końcu wróciła moja histeryczna siostra. Myślałam, że nigdy się nie złamiesz. Mia wyrzuć to z siebie. Pozwól sobie pomóc... Proszę.
-On go wcale nie pamięta.-Załkała Mia.-On już nawet go nie wspomina. Jak ja mam zapomnieć? Nie umiem sobie poradzić... Ja tak cholernie chciałam żeby był...
-Wszystko się ułoży... Zobaczysz. Jeszcze będziesz szczęśliwa. Tylko nie odpychaj nas. Nie odpychaj od siebie Miguela. On też cierpi. Naprawdę. Po swojemu to przeżywa. Przecież wiesz jak bardzo czekał... Wiesz to, prawda ?
-Tak bardzo go zawiodłam... To ja miałam chronić mojego synka.
- Hej, spójrz na mnie- Odsunęła się na moment od siostry zmuszając do kontaktu wzrokowego.- Mia. Ty poroniłaś. Tak się czasem zdarza. Rozumiesz?
-Mamusiu? - W drzwiach pojawiła się zdezorientowana Dulce.- Płaczecie?
Obydwie jak na komendę odskoczyły od siebie. Mia w popłochu odwróciła się do balkonu i zacisnąwszy dłonie na balustradzie wzięła kilka głębokich oddechów. Roberta podeszła do córeczki.
-Skarbie, mama i ciocia musiały trochę porozmawiać i było nam smutno. Ale już jest dobrze. Nie martw się.- Dziewczyna zdobyła się na słaby, pokrzepiający uśmiech, czym uspokoiła córkę.
- Powiedz proszę tacie, że wracamy.
Mała ochoczo kiwając głową wbiegła z powrotem do domu
-Mia...- Zawahała się jeszcze podnosząc syna. - Jeśli chcesz to zostawię dzieci z Diego i wrócę, dobrze? Nie powinnaś być teraz sama.
- Nie. Jedź. Dam sobie radę. Jest już ok. - Odpowiedziała ze spokojem odwracając się do niej.
- Obiecuje, że nic głupiego nie zrobię.
Teraz już nie płakała. Tylko oczy zdradzały jej emocje. Powróciła do kamiennej postawy.
-W porządku...- Podeszła do siostry i znów mocno przytuliła.
- Zadzwonię jutro. Nie martw się.
-Tak. Dziękuje. - Uśmiechnęła się dziarsko dziewczyna.
Pożegnali się i po chwili została sama.
Choć czuła jak emocje ściskają jej gardło nie pozwoliła sobie na kolejną słabość. Znów podeszła do balkonu. Nad miastem powoli robiło się ciemno i cicho. Przymknęła piekące oczy i poczuła mocne zmęczenie. Czekała ją jeszcze równie ciężka rozmowa z rodzicami. Nagle w oddali usłyszała kroki i ujrzała męża zmierzającego w stronę zaparkowanego na podjeździe auta.
Nie patrząc na nic wsiadł do samochodu i oparł głowę o kierownicę. Płakał. Najprawdopodobniej i on rozmawiał z Diego i tatą.
Dwanaście lat temu, gdy go poznała wszystko się zmieniło. Ich związek już od początku był burzliwy i trudny. Tak bardzo zmienili się od chwili, gdy ujrzała go na szkolnym korytarzu... Tuż po zaręczynach ich życie przypominało bajkę. Wszystko było idealne. Ich miłość, ślub, pasje i związek. Było jak we śnie, z którego brutalnie wyrwało ich życie. Dwa tygodnie temu rzucił jej papiery rozwodowe. Chcąc przedrzeć się przez ogromny mur postawił wszystko na jedną kartę. Nie zadziałało. Po raz kolejny i ostatni odtrąciła jego pomoc.
Podniósł głowę, otarł łzę i po dłuższym wahaniu włączył silnik samochodu. Mięśnie w ciele Mii napięły się do granic możliwości. Całą mocą zmusiła się by nie pobiec w jego stronę. Jutro przecież znów go zobaczy. Tylko ta myśl kurczowo trzymała ją przy życiu.
-Do widzenia.- Szepnęła patrząc na odjeżdżający samochód.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Natkaa dnia Nie 18:07, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
stacy301
Dołączył: 06 Kwi 2016
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:26, 06 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Super czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Natkaa
Administrator
Dołączył: 06 Kwi 2016
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska
|
Wysłany: Nie 20:37, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Taka mi się część króciutka napisała.
Część druga
"Y este corazón que te robaste,
Cuando te marchaste.
Tu te marchaste, con mis besos.
Con mis besos
y mi sueńos."
-Dom jest do kupienia właściwie od zaraz.-Rozległ się przytłumiony głos zza drzwi salonu. Mia Colucci odruchowo zacisnęła dłoń na klamce, po czym obdarzyła morderczym wzrokiem (Jeszcze obecnego.) Męża. Nic sobie nie robił z obecności obcych ludzi w domu.
Rozwalony na kanapie ostentacyjnie posłał jej całusa, po czym z rozkoszą wcisnął sobie do uszu słuchawki, całkowicie ignorując prośbę kobiety.
-Złaź i się ubierz.
-Coo?! Nic nie słyszę!- Krzyknął teatralnie wskazując palcem na słuchawki.-Relaksuję się!
-Miguel, do jasnej cholery! W domu są obcy ludzie!
-Och! Doprawdy? Nie zapraszałem… -Wzruszył ramionami, uśmiechając się. Mia wzięła głęboki oddech, gorączkowo zastanawiając się, co robić. Lawirując pomiędzy zachowaniem resztkami godności, a chęcią natychmiastowego zabójstwa zaczesała włosy do tyłu. Poczuła jak robi jej się gorąco.
-Pani Arango, czy możemy obejrzeć salon? –Odezwał się męski głos zza drzwi. Odskoczyła jak oparzona od drzwi. Przycisnęła dłonie do policzków czując narastającą panikę. Zastanowiła się sekundę, po czym odezwała słodkim głosikiem.-Chwileczkę, dobrze? Mąż jeszcze… Nie jest gotowy… Zapraszam do obejrzenia patio…- Odprawiony z kwitkiem mężczyzna przeprosił klientów, po czym zaproponował udanie się do dalszej części rezydencji.
-Nie ładnie tak kłamać pani Colucci… -Złośliwy chichocik z kanapy rozsierdził ją jeszcze bardziej. Doskoczyła do męża zrywając mu z uszu słuchawki.
-Powiedziałam wstań!
-Daj mi spokój! Zmęczony jestem.
-Błagam, jesteś w samych gaciach!
-Mam je ściągnąć? -Zapytał na wszelki wypadek.
Tego było już za wiele. Zrezygnowana usiadła na naprzeciwległej kanapie.
-Nie uważasz, że trochę przesadzasz? - Odezwała się już całkiem spokojnie.- Dorośnij.
-Nie uważasz, że powinnaś mi powiedzieć, że sprzedajesz dom?!-Spoważniał nagle Miguel. Zirytowany podniósł się wreszcie zgarniając po drodze części garderoby i zaczął się ubierać.
-Ustaliliśmy, że ze wszystkim zdążymy jeszcze przed tournee. Dom, intercyza, rozwód. Nie zamierzam czekać aż jaśnie pan łaskawie zacznie się interesować. Zniknąłeś znów na całą noc, kiedy miałam cię poinformować?! –Podniosła znów głos wstając z rozmachem
-Skoro sobie to wymyśliłaś, to sama w to brnij. Nie zamierzam ci nic ułatwiać. Umywam ręce.
-Ty wniosłeś o rozwód!- Wycelowała w niego oskarżycielsko palec.
-Ale to ty się na niego zgodziłaś!! Jeśli myślisz, że będę zadowolony, że ktoś sobie właśnie paraduje po MOIM domu i ogląda NASZE małżeńskie łoże to jesteś w błędzie!- Podszedł do żony, odrobinę za blisko i zmierzył ją wściekłym spojrzeniem.
-A co ci zależy. I tak z niego nie korzystamy.-Sarknęła chłodno. Widząc jednak skrzywioną twarz męża przewróciła oczami i dodała-No dobrze. Poza tym incydentem sprzed dwóch tygodni.
-Sama jesteś incydent.
-Byliśmy pijani.
-Udawałem.-Szepnął. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Powietrze wokół nich zrobiło się gęste. Mia poczuła jak na wspomnienie tamtej chwili przyśpiesza w niej puls.
-Och! To takie cudowne!- Rozległo się nagle w korytarzu. Powracając w końcu do świata żywych Mia odskoczyła od męża i korzystając z okazji wybiegła z pomieszczenia. Skierowała kroki w kierunku gości. Młode małżeństwo wraz z agentem podziwiali właśnie jedno z pomieszczeń. Zatrzymała się w połowie kroku. To nie mógł być przecież… Z drżeniem serca weszła do ostatniego, największego pokoju. Od roku zamknięty i całkowicie zignorowany był w ich domu miejscem zakazanym.
Błękitne ściany upstrzone delikatnymi, bardzo realistycznymi chmurkami nadawały wnętrzu niesamowicie przytulny efekt. Białe mebelki, starannie wybierane przez jej męża, oraz dodatki stanowiły naprawdę piękną i niewinną całość. Odruchowo spojrzała w kierunku małego, białego łóżeczka, nad którym znajdowało się wielkie zdjęcie roześmianych państwa Arango. Wypukły brzuch, splecione dłonie. Czy to naprawdę byli oni?
Niepowstrzymane łzy zamazały jej całkowicie obraz.
Odwróciła się, gotowa stamtąd uciec. W drzwiach zderzyła się z nadchodzącym właśnie Miguelem.
-Mia…
-Miałeś to stąd zabrać! -Wysyczała cicho przez zęby.
-Posłuchaj… Nie mogłem tego tak po prostu wyrzucić… -Chwycił ją delikatnie za ramiona.
-Obiecałeś…
-To rzeczy naszego syna! -Próbował się bronić.
Wyszarpała się w furii i wyminąwszy go, wybiegła z pokoju. Po chwili huknęły drzwi frontowe. Miguel poczuł jakby wymierzono mu właśnie siarczysty policzek. Maskując emocje odwrócił się do milczących, wpatrujących się w niego z napięciem ludzi.
-Czy ten pokoik… -Zaczęła niewinnie kobieta.
-Nie. Te rzeczy zostaną stąd zabrane.-Odpowiedział cicho, po czym prędko opuścił pomieszczenie. Wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Odruchowo spojrzał w lustro i aż wzdrygnął się na swój widok. A potem zrobił to co pomagało mu przetrwać ostatnie kilkanaście miesięcy-Puścił wodę w umywalce i rozszlochał się jak dziecko
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Natkaa dnia Nie 20:50, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
stacy301
Dołączył: 06 Kwi 2016
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:36, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Smutny rozdział ale jest genialny :* Mam nadzieje że jakoś uratuje te małżeństwo jak zwykle nie mogę się doczekać nexta. xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|